Wystawa

Małe ciche

11.07.2016 - 04.09.2016

Wernisaż: 10.07.2016, 18.00

Scenariusz i aranżacja wystawy: Anna Król

Irena (Rena) Trzetrzewińska maluje niewielkie kompozycje olejne i pastelowe inspirowane naturą, procesami obumierania i trwania. Są to martwe natury z owocami w różnym stopniu rozkładu i krajobrazy – przede wszystkim tatrzańskie.

„Nie bez powodu góry uchodzą za jeden z najbardziej zbanalizowanych motywów malarskich. Pospolite widoki górskie zatruwają dzisiaj spojrzenie na ten rodzaj krajobrazu, odstręczają malarzy, rażą dobry smak publiczności. A przecież wzruszenie górami udziela się nadal wędrowcom i turystom, nie zniknie jako banalne. Czy można zatem kwestionować w malarstwie współczesnym motyw gór? I nie widzieć jego potrzeby?” – pytał Jacek Buszyński w katalogu wystawy Ireny (Reny) Trzetrzewińskiej w 1969 roku.

O ile motywy tatrzańskie były tematem oczywistym i niekwestionowanym w dwudziestoleciu międzywojennym, to po roku 1945 rzecz miała się nieco inaczej, gdyż zainteresowania młodych artystów, zmiany w obrębie samej sztuki, eliminowały tę tematykę. Tak się jednak nie stało za sprawą absolwentów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Szczególną siłą wyrazu charakteryzują się tatrzańskie dzieła trojga spośród nich: Andrzeja Wróblewskiego (1927–1957), Ireny Trzetrzewińskiej (ur. 1934) i Władysława Klamerusa (1956–1992). Z ich obrazów emanuje sugestywny, mroczny, pełen napięcia nastrój, bliski romantycznym wizjom. Kompozycje te atakują nasze zmysły: czujemy – niekiedy wręcz słyszymy – i odczuwamy lęk. Artyści ci znakomicie znali topografię gór. Wydawać by się mogło, że w ich twórczości odnajdujemy wizerunki szczytów i dolin, po których chodzili. Nic bardziej błędnego. To, co łączy tych tak różnych malarzy, to wizja lub wrażenie Tatr, wynikające z ich przeżycia, z dotknięcia czy doświadczenia. Wspólna też im jest niezwykła umiejętność przełożenia na język plastyczny tak – zdawałoby się – nieprzekładalnych doznań. Jacek Buszyński trafnie zauważył, iż Rena Trzetrzewińska „zajęła się wielkim i niewyczerpanym tematem gór. Malując od kilku lat Tatry, przypomina, że każde wzruszenie może i powinno wyrazić się w sztuce wbrew chwilowym uprzedzeniom i krążącym opiniom. Tym bardziej że niełatwo odkrywać góry na nowo środkami malarstwa, czyli odkrywać własny ich wizerunek na płótnie. Autorka tych małych obrazów olejnych zawierza swym wrażeniom i zawierza materii malarskiej. Lekko kładzione przejrzyste plamy koloru, ich zarys i przenikające się warstwy sugerują jednorodną przestrzeń górską. Ogrom masywu skał, rozległość nieba i chmur, blask światła tworzący jednolity, choć pełen dramatycznych kontrastów teatr natury. Nie zobaczymy tutaj statycznej panoramy gór ani pamiątkowych widoków. Odnajdujemy na nowo przypominany, intymnie i kameralnie, motyw odwiecznych mitologii i aurę wielkiej romantycznej egzaltacji – patos górskiego krajobrazu”.

I rzeczywiście. Te niewielkie, pozornie intymne obrazy tchną jakąś pierwotną grozą i lękiem przed nieznanym. „U Trzetrzewińskiej wierchy wyłaniają się z gruntownie przemyślanego igrania materią malarską na gęstych, rozjarzonych jakby fosforującą poświatą obrazkach” – pisał w 1995 niezwykły znawca tatrzańskich widoków Jacek Woźniakowski. Wrażenie potęgują poetyckie tytuły – gry słowne: Krzesany, Smutna, Gorzelisko, Błękitny – każdy z nich brzmi jak nazwa szczytu, turni, polany. Próżno ich jednak szukać w przewodnikach tatrzańskich. Raczej baśniowe i fantastyczne, wprowadzają nas w nieznany i niepoznawalny świat. Artystka patrzy na Tatry niczym Alicja w Krainie Czarów i maluje to, co zobaczyła po drugiej stronie lustra. Góry pozostają nieznane, a martwe natury małe, ciche.

„Jeśli kto urodził się w Zapuście, na nizinach podsandomierskich, dla niepoznaki nazwanych płaskowyżem, to oznaczać musi, że przyszedł na świat z potrzebą dążenia w górę; tak, by jak najszybciej zapomnieć o swym niefortunnie niskim, ceperskim pochodzeniu. Zainteresowanie Reny Trzetrzewińskiej widokami tatrzańskimi zaczęło się więc jeszcze przed plenerami studenckimi na Harendzie i przeszło niepostrzeżenie w fascynację górami, tygodniami i miesiącami oglądanymi z pustego wówczas Małego Cichego czy wyniesionej nad nim Tarasówki.

Stamtąd bowiem oglądać można świat od jego początku od Osobitej, aż po jego koniec, czyli po Hawrań i Murań. Świat co dzień inny, a to bliski na wyciągnięcie ręki (z widocznymi do najdrobniejszego szczegółu Gankiem czy Kosistą [!]), bądź odległy, zamglony, lub wreszcie chowany za zasłonami deszczu po halnym, zapowiadanym spektaklami chmur nieprawdopodobnych kolorów i kształtów”.

Jacek Gaj, 2008

Irena Trzetrzewińska (ur. 1934)

Irena (Rena) Trzetrzewińska, urodzona w 1934 w Zapuście-Czyżowie koło Sandomierza w rodzinie ziemiańskiej, zamożnej, i gotowej służyć wolnej Polsce. Już w roku 1919 dziadek Ireny Józef Targowski jedzie na Daleki Wschód jako minister pełnomocny i wysoki komisarz RP, stając się pierwszym przedstawicielem Polski w Japonii i Chinach. W misji towarzyszył mu, jako chargé d’affaires, o wiele młodszy Karol Frycz, jego krewny – malarz, scenograf, autor projektów wnętrz, a także polichromii w jednej z kaplic sandomierskiego kościoła Świętego Jakuba (gdzie jednemu z aniołów dał rysy matki Reny). W dodatku uzdolniona ciotka Ireny studiowała w Wiedniu, może za przykładem Frycza, w Kunstgewerbeschule.

Czyżów odwiedzali Wyczółkowski, Skoczylas, Gombrowicz, poeci, pisarze, muzycy czy ludzie teatru i trudno wykluczyć, że atmosfera tamtego miejsca w tamte dni, zaznaczone obecnością tak znakomitych artystów, ukształtowała przyszłą malarkę.

W latach 1953–1961 studiowała Trzetrzewińska w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, zdobywając dyplomy u Tadeusza Łakomskiego (1959), z grafiki u Konrada Strzednickiego (1961) oraz plakatu u Macieja Makarewicza. Brała udział w ponad dziewięćdziesięciu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą (m.in. Romantyzm i romantyczność w sztuce polskiej XIX i XX wieku, 1975; Świadectwo wspólnoty, 1986; Dotyk, 1991; Wiatr halny. Krajowidoki i wrażenia z Tatr w malarstwie polskim XIX i XX wieku, 2006–2007). Otrzymała wiele nagród i wyróżnień, w tym na Salonie Młodych (1965), na wystawie Wyspiańskiemu w hołdzie (1979) i na Salonie Malarstwa i Rzeźby (1997).

Jej prace znajdują się w zbiorach między innymi Muzeum Archidiecezjalnego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Okręgowego w Radomiu, Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem oraz w kolekcjach w kraju i za granicą.
Anna Król
NEWSLETTER
!Wypełnij to pole
!Wypełnij to pole