[…] bez popadania w poetyczność można powiedzieć: to jest jak sen!! bo tutaj na Wschodzie uroczy wieczór z jego cudownym nastrojem znika, zanim całe to piękno na dobre w człowieku osiądzie! dlatego tutaj pędzel i farby raczej zostają w torbie.
Emil Orlik, 1900
W lutym roku 1900 wyruszyłem samodzielnie w podróż do Japonii. Pracowałem tam dużo i chętnie, pełen wszystkich inspiracji, które ten osobliwy kraj i jego wysoka kultura mają do zaoferowania. W warsztatach drzeworytników i drukarzy wyuczyłem się całej rzemieślniczej techniki drzeworytu barwnego. Poprzez studia nad starą sztuką wschodnią i w kontaktach z japońskimi artystami starałem się wniknąć w istotę sztuki wysokiej Chin i Japonii.
Emil Orlik, 1901
Emil Orlik (1870–1932), czeski artysta żydowskiego pochodzenia – malarz, rysownik, grafik pracujący we wszystkich technikach, scenograf i kostiumolog (współpracujący m.in. z Maxem Reinhardtem), plakacista, ilustrator i projektant książek, artysta ekslibrisu, pedagog – działał w Pradze, gdzie się urodził, Wiedniu i Berlinie. Związany z Secesją Wiedeńską, Grupą Klimta i Secesją Berlińską wiele podróżował, w tym do Japonii, Afryki i do Ameryki Północnej. Był aktywny w każdym obszarze sztuki, zawsze napędzany wielką ciekawością tego, co było dla niego nieznane. Jednak prace graficzne pozostają w centrum jego
oeuvre.
Orlik odwiedził Japonię dwukrotnie: w latach 1900–1901 i 1911–1912. Jednakże to pierwsza, dziesięciomiesięczna podróż była kluczowa i głęboko inspirująca. Poznał technikę japońskiego drzeworytu barwnego, co wśród artystów tego czasu było stosunkowo rzadkie. Uczył się u malarza Kanō Tomonobu (1843–1912), którego sportretował w pracowni.
Podczas podróży po Japonii Orlik szkicował ołówkiem, kredką, tworzył akwarele, drzeworyty i litografie, utrwalał motywy, które szczególnie go zainteresowały i pobudzały jego wyobraźnię. A interesowało go życie codzienne prostych ludzi, przypadkowo spotkanych, podpatrzone sytuacje i sceny takie jak w drzeworytach
ukiyo-e.
I choć twórczość graficzna Orlika jest zróżnicowana i bogata, to w Muzeum Manggha prezentujemy przede wszystkim dzieła związane z Japonią:
Z Japonii i
Inspiracje japońskie, a towarzyszy im
Firma portretowa, wyjątkowa kolekcja spotkanych przez artystę rozmaitych postaci.
Mimo iż jego prace – rysunki, akwarele i grafiki o rozmaitej tematyce, zarówno japońskiej, jak i europejskiej – znajdują się w wielu polskich muzeach narodowych, a największy zbiór z kolekcji Henryka Grohmana jest przechowywany w Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, to artysta i jego twórczość pozostają w Polsce nieznane.
Anna Król
Wystawa przygotowana we współpracy z Domem Norymberskim w Krakowie.
Wszystko zaczęło się od Ryszarda Straussa. W pewnym małym hamburskim domu aukcyjnym, było to latem 1987 roku, odkryłem portret Straussa, akwaforta, sucha igła, sygnowany i datowany „Emil Orlik 1917”. Wspaniała grafika, byłem zachwycony. Moja żona kolekcjonuje portrety kompozytorów, miałem bożonarodzeniowy prezent.
O Orliku nie wiedziałem zbyt wiele. Miałem jakieś mgliste pojęcie, że był projektantem książek i artystą wykonującym ekslibrisy. O tym, że był doskonałym portrecistą, dowiedziałem się dopiero dzięki wizerunkowi Straussa. Mój apetyt został pobudzony i wkrótce doszły konterfekty Gustava Mahlera, Antona Brucknera, Eugena d’Alberta i innych. Ale nie skończyło się na muzykach, ani na innych portretach. Poczynając od wczesnych, powstałych jeszcze przed przełomem wieków rycin i drzeworytów, aż po rysunki i litografie z lat trzydziestych ubiegłego stulecia, udało mi się w ciągu 30 lat skompletować okazałą kolekcję prac graficznych Orlika. Przed kilkoma laty nadarzyła się okazja pozyskania dużego zbioru Orlika z rąk prywatnych, w którym sporą część stanowił plon jego pierwszej podróży do Japonii, między innymi drzeworyty, litografie i ryciny z teki
Z Japonii (1900/1901), wyśmienite odbitki, wiele z nich dedykowanych przyjacielowi Bernhardowi Pankokowi.
Kto kolekcjonuje, często ulega obsesji kompletności, na którą ja też cierpię. Przy tej ilości jednak – obecnie to ponad 2000 plansz – prawie nigdy nie miałem przekonania, że udało mi się zebrać w całości grafiki Orlika. Nawet jeśli się wierzy, że jest się w jakimś stopniu zapoznanym z dziełem Orlika, to i tak ciągle odkrywa się prace, o których nigdy wcześniej się nie słyszało. Tak więc jest jeszcze wiele do zrobienia.
Jaka jest przyczyna tego, że dla większości Orlik pozostaje nieznany? Wielu nigdy nie słyszało tego nazwiska. Wydaje mi się, że odpowiedź jest prosta. Orlik był, w najlepszym tego słowa znaczeniu, konserwatystą. Nigdy nie był awangardystą. Jego „cicha sztuka” została zagłuszona przez „głośną” rewolucję nowych kierunków sztuki początku XX wieku.
Orlik był niezwykle różnorodny: malarz, rysownik, grafik pracujący we wszystkich technikach, scenograf i kostiumolog (np. dla Maxa Reinhardta), plakacista, ilustrator i projektant książek, artysta ekslibrisu itd. W zasadzie nie ma takiego obszaru sztuki, gdzie nie byłby aktywny, zawsze napędzany wielką ciekawością tego, co było dla niego nieznane. Jednak prace graficzne pozostają w centrum jego
oeuvre.
Pierwsze ryciny młodego Orlika pochodzą z lat 1891–1892. To więcej niż ćwiczenia z rysunku. Już pierwsze arkusze pokazują mistrzowskie opanowanie warsztatu rytowniczego. Obok tej techniki Orlik dość wcześnie posługuje się drzeworytem. Sztuka ta w XVIII i XIX wieku popadła w Europie w zapomnienie. Zainspirowany Félixem Vallottonem (1865–1925) i Williamem Nicholsonem (1872–1949) poświęca się Orlik drzeworytnictwu jeszcze przed przełomem stuleci. Teka
Małe drzeworyty, zawierająca 34 prace, także wykonane w kolorze, z lat 1896–1899 jest wynikiem jego pierwszych prób w tej technice. Poznaje także japońskie drzeworyty i jest nimi zachwycony. Takiej sztuki chce się nauczyć.
Żądny wiedzy i poznania wyrusza Orlik wiosną 1900 roku do Japonii i szkoli się u tamtejszych mistrzów. Również tam drukuje swoje drzeworyty i litografie. Posunąłbym się za daleko, streszczając tutaj w szczegółach jego japońską podróż. Wspomnę więc tylko, że taka podróż w tamtych czasach była nie lada przygodą, ponieważ Japonia pozostawała obszarem zamkniętym i dla przybyszów z Zachodu niedostępnym. W 1901 roku Orlik wraca z niemałym dorobkiem do Pragi. Wystawia swoje prace i staje się znanym i cenionym twórcą. Jego teka
Z Japonii ukazuje się w 1904 roku, w nakładzie 50 sztuk, dla wąskiego grona odbiorców. Wszystkie zawarte w niej arkusze: 9 rycin i 6 litografii, były barwne. Te prace – obok japońskich drzeworytów – to jeden z najważniejszych cykli w dorobku Orlika. Wyczuwa się w nich, jak głęboko, w tym jednym roku, Orlik wniknął w japoński świat, zarówno emocjonalnie, jak i artystycznie.
Mimo jego pracy nauczycielskiej w państwowej placówce przy berlińskim Kunstgewerbemuseum Orlik podejmuje, aż do końca swojego życia, kolejne podróże, które wiodą go do Chin, Korei, Egiptu, Nubii i ponownie do Japonii. Rezultatem tych wypraw są liczne prace, w szczególności ryciny, spośród których szczególnie warte uwagi są te pochodzące z Egiptu i Nubii.
W Berlinie, szczególnie w latach powojennych, ten niespokojny duch, aktywny, cieszący się życiem i lubiący rozrywki Czech jest w swoim kręgu uznaną wielkością i poszukiwanym portrecistą. Jego niezliczone wizerunki osobowości ze świata sztuki, teatru, muzyki, literatury, filmu, kabaretu czy polityki tworzą swoisty kalejdoskop duchowego, kulturalnego politycznego i gospodarczego życia Republiki Weimarskiej.
Orlik, syn żydowskiego mistrza krawieckiego z Pragi, umiera 28 września 1932 roku w wieku 62 lat. Zbyt wcześnie, ale też można powiedzieć: dzięki Bogu! Większość członków jego licznej rodziny została wymordowana w Terezinie.
To dla mnie wielka radość, że Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie wykazało zainteresowanie pracami Orlika i prezentuje wystawę zatytułowaną
Jak we śnie! Emil Orlik w Japonii. Jakież miejsce bardziej by się do tego nadawało?
Aby widzom lepiej przybliżyć jego twórczość – wychodząc poza dzieła związane z Japonią – pokazane zostały także inne prace graficzne i z różnych okresów działalności artysty.
Ze zdziwieniem przyjąłem wiadomość, że to pierwsza ekspozycja dzieł Orlika w Polsce, i trudno mi było w to uwierzyć. Dlatego życzę tej wystawie w tym Muzeum sukcesu i wielu zwiedzających, którzy – mam nadzieję – odkryją i docenią Emila Orlika.
Moje podziękowania składam na ręce osób, które przyczyniły się do realizacji wystawy. W szczególności chciałbym podziękować pani Annie Król, która jest jej kuratorką i autorką katalogu. Dziękuję również pani Renacie Kopyto z Domu Norymberskiego. Ona zainicjowała pierwszy kontakt i pośrednicząc przy powstawaniu w ubiegłym roku planów tego przedsięwzięcia, przyczyniła się do jego realizacji.
Peter Voss-Andreae